Branżowy PRZEGLĄD NAUKI 

Odcinek 26

Zou Y, Grender J, Adam R, Levin L. A Meta-analysis Comparing Toothbrush Technologies on Gingivitis and Plaque. Int Dent J. 2023 Jul 20:S0020-6539(23)00100-4.
doi: 10.1016/j.identj.2023.06.009.

Zaczniemy od metaanalizy porównującej skuteczność różnych rodzajów szczoteczek do zębów, pod kątem redukcji zapalenia dziąseł oraz ilości płytki nazębnej.

Zanim przejdę do samego badania, chciałem jeszcze wyjaśnić nomenklaturę odnośnie szczoteczek, ponieważ często kategorie są błędnie nazywane również przez stomatologów. Szczoteczki dzielą się na ręczne (manual) i elektryczne (electric/powered). Te drugie dzielą się dopiero na kolejne rodzaje – m.in. soniczne, oscylacyjno-rotacyjne (O-R), oscylacyjno-rotacyjno-pulsacyjne (O-R-P), ultradźwiękowe, jonowe. Co warto podkreślić, szczoteczki soniczne są w anglojęzycznej literaturze określane jako “side to side”. Jednocześnie nowa seria iO szczoteczek Oral-B jest określana jako “szczoteczka magnetyczna”, gdzie w rzeczywistości jest to szczoteczka oscylacyjno-rotacyjno-pulsacyjna, z magnetycznym napędem.

Do tej pory bardzo solidnym źródłem w tym temacie (oprócz polskiego wkładu w tym temacie, czyli przeglądu piśmiennictwa autorstwa prof. Konopki i prof. Górskiej – “Porównanie skuteczności klinicznej szczoteczek elektrycznych oscylacyjno-rotacyjno-pulsacyjnych z dźwiękowymi – metaanaliza”) jest przegląd Cochrane z 2014 roku (pełna treść – https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7133541/). 

We wspomnianym przeglądzie, wykazano istotną statystycznie przewagę szczoteczek elektrycznych nad ręcznymi. Jednocześnie z poszczególnych typów, jedynie oscylacyjno-rotacyjne konsekwentnie wykazywały przewagę nad manualnymi w obu badanych wskaźnikach (zapalenie dziąsła oraz płytka nazębna) zarówno dla krótko- i długoterminowego okresu.

Przechodząc do obecnej metaanalizy, warto zacząć od podsumowania obecnej wiedzy w tym temacie.

Na wstępie podkreślono, że liczne metaanalizy zgodnie wykazują przewagę szczoteczek elektrycznych w redukcji zapalenia dziąseł oraz płytki nazębnej. Co więcej, w 11-letnim badaniu obserwacyjnym, użytkownicy szczoteczek elektrycznych cechowali się redukcją:
– progresji utraty przyczepu łącznotkankowego
– głębokości kieszonek przyzębnych
– liczby utraconych zębów

 To co odróżnia obecną metaanalizę od poprzednich, to analiza liczby krwawiących miejsc według regionów, wykorzystanie MGI (modified gingival index) oraz RMNPI (Rustogi Modified Navy Plaque Index). Co więcej, zwiększono okres porównywania różnic z 3 do 6 miesięcy, a efekt porównywano nie tylko w punktach kontrolnych, ale w dowolnym momencie badania. Dzięki temu precyzyjniej można było określić np. różnice w czasie ustępowania zapalenia dziąseł. Zapalenie dziąseł określano zgodnie z nową klasyfikacją z 2017 roku, czyli według liczby miejsc krwawiących. Poniżej 10% określano jako zdrowe, 10-30% jako zlokalizowane, a powyżej 30% jako uogólnione zapalenie dziąseł.

Jeśli chodzi o wyniki pod kątem zapalenia dziąseł:
– najskuteczniejsze okazały się szczoteczki oscylacyjno-rotacyjne ze średnim zmniejszeniem liczby krwawiących miejsc o 10.4 w porównaniu do manualnych i 4.0 do sonicznych
– procentowo przekłada się to na wyższą redukcję odpowiednio o 52% i 29%
– jeśli z grupy szczoteczek O-R osobno analizować te w technologii iO, to przy nich występowało najmniej krwawiących miejsc. W porównaniu do innych szczoteczek, były one skuteczniejsze o 62% względem ręcznych, 46% względem sonicznych oraz 27% względem tradycyjnych oscylacyjno-rotacyjnych
– względna skuteczność poszczególnych typów szczoteczek była niezależna od wyjściowej liczby krwawiących miejsc. Jednocześnie im było ich więcej, tym szczoteczki O-R wykazywały większą przewagę nad pozostałymi
– ze wszystkich uczestników badań, 72% osób z zapaleniem dziąseł używających szczoteczek O-R na koniec badania miało zdrowe dziąsła. Procent ten wyniósł 54% dla szczoteczek sonicznych, 21% dla ręcznych. Rozdzielając grupę O-R, procenty te wyniosły 88% dla technologii iO oraz 65% dla tradycyjnych
– przekłada się to na ogromną różnicę, gdzie pacjenci korzystający ze szczoteczek oscylacyjno-rotacyjnych mieli szansę na wyleczenie zapalenia dziąseł 9.5-krotnie większą w porównaniu do szczoteczek ręcznych, a 2.2-krotnie większą od sonicznych
– dla wskaźnika MGI różnice były mniejsze. Przy szczoteczkach O-R redukcja średnio o 0.29 i 0.16 większa, w porównaniu odpowiednio do ręcznych i sonicznych

Wyniki odnośnie płytki nazębnej:
– ponownie szczoteczki O-R wykazały najlepszy efekt. Średnia redukcja wskaźnika płytki nazębnej wyniosła 1.85 (19%) w porównaniu do ręcznych oraz 0.57 (5%) w odniesieniu do sonicznych
– dla technologii iO różnice te są większe. 2.45 (25%) różnicy porównując do ręcznych, 1.28 (13%) do sonicznych oraz 0.82 ( 8%) do tradycyjnych oscylacyjno-rotacyjnych

Inne istotne wyniki:
– dla zapalenia dziąseł, szczoteczki O-R wykazały istotną statystycznie przewagę dla wszystkich podregionów
– dla wskaźnika płytki, szczoteczki oscylacyjno-rotacyjne wykazały istotną statystycznie przewagę dla wszystkich podregionów względem ręcznych szczoteczek, a w przypadku sonicznych w regionach: językowym, policzkowym, międzyzębowym, międzyzębowym-przednim, międzyzębowym-trzonowym
– średni czas uzyskania zdrowych dziąseł wyniósł 8 tygodni dla szczoteczek O-R oraz 12 tygodni dla sonicznych

Jako podsumowanie badania, szczoteczki oscylacyjno-rotacyjny udowodniły lepszą skuteczność w leczeniu zapalenia dziąseł (jednocześnie w krótszym czasie) oraz redukcji płytki nazębnej, w porównaniu zarówno do szczoteczek ręcznych, jak i sonicznych. Jeśli analizować wyniki w odniesieniu do najnowszej technologii szczoteczek O-R, czyli z napędem magnetycznym (iO), to efekty są jeszcze lepsze, a różnica względem reszty istotnie większa. Podkreślono jednocześnie, że analizowane badania były randomizowane, kontrolowane, ze ślepą próbą w postaci badających i stosowały uznane standardy w metodologii. Dlatego ryzyko błędu/stronniczości (bias) określono jako niskie, co dodatkowo podnosi wiarygodność wyników.

 

Pełna treść:

https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0020653923001004/pdfft?md5=c9bf165a24e656071b1f7bff8210eb1e&pid=1-s2.0-S0020653923001004-main.pdf

Związek pomiędzy stomatologią a zabiegami z zakresu medycyny estetycznej

Tym razem nieco odmienna forma, ze względu na brak bezpośrednich badań rzetelnie omawiających temat. Szczególnie, że obecnie wiodące informacje oraz zalecenia nie mają podstaw naukowych i wynikają albo z braku umiejętności wyciągania wniosków z badań lub sporą dozą niedbałości. Oczywiście nigdy nie mogę wykluczyć trzeciej opcji, czyli obecności badań, których nie udało mi się znaleźć – w tym przypadku będę bardzo wdzięczny za podesłanie ich na mój adres email, jeśli ktoś na takie trafi lub chce omówić.

W tej części postaram się skonfrontować obecne tezy z wynikami badań w tym zakresie, jak i z wiedzą typowo stomatologiczną (oczywiście w zakresie evidence based).

Obecnie powszechnie spotkać można (zarówno na szkoleniach, studiach podyplomowych z medycyny estetycznej, czy w sporej części badań naukowych) informację, o konieczności zachowania 2 tygodniowego odstępu w wykonywaniu zabiegów z zakresu medycyny estetycznej, przed i po wizytach stomatologicznych. Szczególnie w przypadku stosowania wypełniaczy (a te są najczęściej na bazie usieciowanego kwasu hialuronowego)

Jako, że wszystkie źródła muszą (a przynajmniej powinny) bazować na badaniach, to na nich się skupimy.

Zobaczmy co mówią poszczególne badania w tej kwestii:

 

Treatment of Delayed-onset Inflammatory Reactions to Hyaluronic Acid Filler: An Algorithmic Approach (Funt, 2022). Tutaj wymienione leczenie stomatologiczne jako jedna z przyczyn, jako źródło podane omówione poniżej badanie Artzi z 2020 roku.

Delayed-onset Nodules (DONs) and Considering their Treatment following use of Hyaluronic Acid (HA) Fillers (Convery, 2021). Tutaj zwrócono uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze, żeby zwrócić szczególną uwagę na zapalenie przyzębia, które zwiększa ryzyko wystąpienia guzków (nodules) po zastosowaniu wypełniaczy. Po drugie, że po procedurach stomatologicznych, wliczając higienizację i leczenie zachowawcze, powinno się odczekać 4 tygodnie przed podaniem wypełniaczy. Z kolei jeśli to możliwe, to po zabiegu z wykorzystaniem wypełniaczy, przez 3-4 tygodnie nie powinno się wykonywać leczenia stomatologicznego. Jako źródło drugiego stwierdzenia, podane jest badanie, w którym po sprawdzeniu całej treści – nie pada w ogóle żadna nawet zbliżona do tego informacja (Urdialez-Galvez, 2018)

Delayed Inflammatory Reactions to Hyaluronic Acid Fillers: A Literature Review and Proposed Treatment Algorithm (Artzi, 2020). Znowu wskazuje się przeszłe i przyszłe leczenie stomatologiczne jako czynnik ryzyka. Jako źródła tej informacji, omówione poniżej badania – autorstwa De Boulle oraz Beleznay – oba z 2015 roku.

A 10-point plan for avoiding hyaluronic acid dermal filler-related complications during facial aesthetic procedures and algorithms for management (Heydenrych, 2018). Tutaj znowu pojawia się okres 2-4 tygodni odstępu przed i po procedurach stomatologicznych czy higienizacji. Co ciekawe, jako źródło tych informacji podaje się badanie De Boulle z 2004 roku (gdzie nie ma w ogóle żadnej informacji w tej kwestii), a prawdopodobnie chodziło o badanie De Boulle z 2015 roku, omówione zresztą kilka pozycji niżej.

Delayed-Onset Nodules Secondary to a Smooth Cohesive 20 mg/mL Hyaluronic Acid Filler: Cause and Management (Beleznay, 2015). W tym badaniu w wywiadzie padają wizyty stomatologiczne (konkretnie higienizacja i leczenie kanałowe) na kilka dni przed wystąpieniem objawów. Warto jednak zwrócić uwagę, że jest to u 2 na 23 pacjentów i (odpowiednio) 3 i 5 miesięcy po podaniu wypełniacza! Co więcej autorzy badania wrzucają je do jednego worka z objawami grypopodobnymi, a jako mechanizm wskazują podłoże immunologiczne, a nie biofilm bakteryjny (argumentując to między innymi mechanizmem skutecznych metod leczenia tych objawów).

Patient factors influencing dermal filler complications: prevention, assessment, and treatment (De Boulle, 2015). Padają dwa stwierdzenie w tej kwestii. Pierwsze, że stany zapalne (w tym jamy ustnej) mogą zwiększać ryzyko zainfekowania wypełniacza. Drugie, że należy unikać procedur stomatologicznych 2 tygodnie przed i po zabiegach z zakresu medycyny estetycznej. Oba stwierdzenia są podparte tym samym źródlem (Narins, 2009)

Recommendations and Treatment Options for Nodules and Other Filler Complications (Narins, 2009). No dobrze, jak widać większość badań bazuje albo na De Boulle z 2015 roku, albo na tym badaniu. Biorąc pod uwagę, że De Boulle jako źródło też podaje to badanie, to w takim razie tutaj kończy nam się “szlak” źródeł. To jest badanie, które rozpoczęło tematykę związku między zabiegami stomatologicznymi, a zabiegami z medycyny estetycznej. Jakie więc dane są w nim zawarte? Otóż, jedyne informacje w nim zawarte, to: “Anecdotally, patients with chronic sinusitis, chronic dental problems, or other infections may have a greater tendency to develop an infection after a filler is injected in the periorbital area or central face.” Czyli podano tę informację w formie anegdotycznej. Bez żadnych danych, badań, źródeł. A kolejne badania to jedynie bezrefleksyjnie powielają.

No cóż, ale na pewno są chociaż jakieś przypadki w agregatorach badań, które to chociaż częściowo podpierają?

Mówię sprawdzam:

Infected Facial Tissue Fillers Caused by Dental Infection (Berberi, 2021). Pacjentka zgłosiła się 2 dni po leczeniu zęba 15. Pojawił się u niej obrzęk prawego policzka, a po wykonaniu zdjęcia punktowego oraz CBCT, stwierdzono zmianę okołowierzchołkową tego zęba z naruszeniem ciągłości blaszki policzkowej (jednocześnie co warto podkreślić, zdjęcie punktowe w badaniu pokazuje kanał wypełniony nawet nie do połowy długości). Co istotne w tym przypadku – pacjentka miała wykonywany w policzku wypełniacz 6 lat wcześniej!

Dental Procedures: Is it a Risk Factor for Injectable Dermal Fillers? (Ramzi, 2015). Pacjentka zgłosiła się z obrzękiem prawego policzka. Z wywiadu 2 dni wcześniej miała ponownie zacementowany most, gdzie wspomniała, że ząb 13 będący filarem był nieznacznie wrażliwy na opuk. Na RTG widoczne poszerzenie szpary ozębnowej, bez widocznych zmian. Posiew treści ropnej z zainfekowanego policzka, wykazał bakterię staphylococcus aureus. Co ciekawe – znowu 2 dni wcześniej interwencja stomatologiczna i… znowu wypełniacz policzka podany 6 lat wcześniej!

–  Probable biofilm formation in the cheek as a complication of soft tissue filler resulting from improper endodontic treatment of tooth 16 (Marusza, 2012). Kolejny przypadek, to rodzimy artykuł, z Warszawy. Pacjentka zgłosiła się 3 miesiące po głębokim podaniu wypełniacza na bazie kwasu hialuronowego w policzki. Pacjentka miała ropień lewego policzka, jednocześnie stwierdzono nieprawidłowo wyleczony kanałowo ząb 16 (w badaniu było załączone nawet OPG). To co szokuje, to informacja, będąca jednocześnie argumentacją i sugerująca związek przyczynowo-skutkowy: “It is worth mentioning that the filler was injected into both cheeks, but the problem appeared only on the side of the infected tooth.” Przypominam – LEWY policzek, ząb 16. Nie mam pojęcia, jak to badanie przeszło przez redakcję. Pomijając, że w treści jest też opisane, że jak pacjentka miała te 3 miesiące wcześniej podawany kwas hialuronowy w policzki, to miała go również podanego w bruzdy nosowo-wargowe oraz w usta.

Jakie inne potencjalne przyczyny/mechanizmy są omawiane w badaniach?

– Resistant and Recurrent Late Reaction to Hyaluronic Acid–Based Gel (Artzi, 2016). W tym badaniu jako prawdopodobną przyczynę powstawania guzków zapalnych (średnio po około 8 tygodniach od podania wypełniaczy), wskazano reakcję immunologiczną. Argumentowano to mediacją przez makrofagi i limfocyty T, a jako etiologię podejrzewa się: krążące przeciwciała przeciwko cząsteczkom kwasu hialuronowego, nieprawidłowe oczyszczenie białek w procesie fermentacji oraz reakcje przeciwko produktom rozpadu wiązań odpowiadających za usieciowanie kwasu hialuronowego.
– Co warto też wspomnieć – w dwóch badaniach – pierwszym autorstwa Alijotas-Reig (2010), drugim Christensen (2013), wykazano, że bakterie Staphylococcus epidermidis i Cutibacterium acnes (wcześniej pod nazwą Propionibacterium acnes) są odpowiedzialne za 98% przypadków działań niepożądanych związanych z wypełniaczami.

Podsumowując:
– na chwilę obecną nie ma dowodów na konieczność zachowania odstępu między procedurami stomatologicznymi oraz procedurami w zakresie medycyny estetycznej
– potencjalnym ryzykiem jest biofilm bakteryjny we krwi, który jest wywołany m.in. przez zapalenie przyzębia oraz zmiany okołowierzchołkowe
– nie jest zalecane wykonywanie zabiegów z zakresu medycyny estetycznej (a w szczególności implantów, czyli wypełniaczy oraz nici) u pacjentów z chorobą przyzębia czy obecnością przewlekłych zmian zapalnych
– nie ma żadnego znaczenia biofilm stomatologiczny zewnętrzny, np. w postaci sprayu wodnego
– zalecane wykonanie zdjęcia OPG + wykonanie badania stomatologicznego, przed rozpoczęciem leczenia z zakresu medycyny estetycznej
– w przypadku wykonywania zabiegów z zakresu medycyny estetycznej, zalecane przepłukanie ust roztworem chlorheksydyny 0,12-0,2% lub kwasem podchlorawym

Powrót do listy Branżowych Przeglądów Nauki

Masz pytania? Napisz do mnie kontakt@tomaszlukasik.pl

Zapraszam też na moje szkolenia z chirurgii stomatologicznej i planowania leczenia – sprawdź TUTAJ